wtorek, 30 października 2012

Wyprawka must have część 3

Bardzo przepraszam!
wiem że obiecałam,ale z ręką na sercu naprawdę jakoś nie mogę się ogarnąć,wciąż coś mam do zrobienia,i nie wiem w co ręce włożyć jak mam chwilkę:)
Prosicie mnie o listę wyprawki,trudno jest mi wypisać ilość ubranek Marcysi bo ma ich za dużo i naprawdę połowę ich nawet nie założyłam:/ tak więc dziś usiadłam i spisałam rzeczy które Marcysi ubierałam były wygodne,i napiszę też te które absolutnie się nie przydały!
Więc tak jeśli chodzi o ubranka tu też zależy w jakim miesiącu rodzi się dzieciątko,nam na przykład w pierwszych trzech miesiącach w ogóle nie przydały się body,tak wszędzie polecane.
Na samo body było za zimno,natomiast pod śpiochy było już za ciepło:/tak więc mieliśmy
9 bodziaków długi rękaw,może 3 sztuki założone raz...
7 bodziaków krótki rękaw,chyba raz tylko miałam okazje założyć Marcysi jak naprawdę było upalnie.
Teraz natomiast gdy Marcysia ma trzy miesiące i jest już zimno,body jak najbardziej się przydaje ubieram te na krótki rękaw pod spodenki lub bluzeczkę jak jesteśmy w domu,a te na długi rękaw jak wychodzimy na zewnątrz,rozmiar to też zależy od dzieciątka.
Na wagę 3.4 kg czyli ten pierwszy miesiąc u nas te ubranka służyły przez dwa miesiące,mieliśmy
8 par śpiochów-wszystkie używane najlepszy zakup :)
4 pary spodenek
6 pary bluzeczek
4 sweterki lub bluzy
Kurteczka na spacery,lub kombinezon w zależności od pory roku.
Skarpetki
mieliśmy znacznie więcej te niby ładne a nie wygodne,tutaj staram się wypisać ubranka które naprawdę wykorzystaliśmy.
4 Czapeczki
Pózniejszy rozmiar w Next bo z tej firmy mamy praktycznie wszystkie ubranka to od pierwszego miesiąca
my dopiero po drugim zmienilśmy.I praktycznie używany tylko śpiochów:) naprawdę są najwygodniejsze!
mamy też rampersy ale bardziej okazyjnie je zakładamy bo to jednak gołe stopki,a skarpetusie na takie małe stopeczki nic fajnego,uciskają a te luzniejsze spadają:/
No i tutaj spodenki,bluzeczki,sukienki,sweterki to naprawdę już każdego indywidualna sprawa,bo każda z Was inaczej będzie ubierać dziecko.
To by było na tyle z wyprawki ubraniowej,nie ma co szaleć bo pózniej aż szkoda że tyle ładnych ubranek jest nie wykorzystanych:)

Kosmetyki dla dziecka byle z umiarem;)

Jeśli chodzi o produkty które muszą znalezc się w wyprawce,wymienie te z których my korzystamy.
Kosmetyki polecam emolium lub Oilatum,Marcysia miała bardzo suchą cerę i wysypkę,i bardzo ładnie nam się zagoiła,teraz mamy Hipp,ale czekamy na emolium,chyba jeszcze za wcześnie na zapachowy kosmetyk znów pojawiła się drobna wysypka:/




Płyn do kąpieli Emolium lub Oilatum obię są świetne,i nie trzeba już po nich używać emulsji
Emulsja do ciała Emolium- My używamy ze względu na bardzo suchą skóre
Szampon Emolium lub Oilatum
Krem do twarzy rewelacyjny Emolium,ten Oilatum ma wstrętny zapach!;/

Do pupci natomiast używamy Bepanthen i do tej pory ani jednego odparzenia,i nie smarujemy za każdym razem.

Do noska mamy Fride i sama nie wiem czy chwalić bo Marcysia jej bardzo nie lubi,i płacze za każdym razem


Do pępka używaliśmy czystego rozrobionego spirytusu,odpadł po siedmiu dniach

Do przemywania oczek sól morska

Spray do noska ta się sprawdza,natomiast nie sprawdza się Frida raz psika raz nie:/
Nożyczki nam się sprawdzały Chicco,aż do wczoraj;) złamały mi się w rękach! ale naprawdę są godne polecenia,nie sprawdziły się natomiast Canpol.

Smoczki :)
W pierwszym miesiącu używaliśmy Mambaby,ponieważ ani Tommee Tippee ani Avent się nie sprawdziły,zakrywały cała malusią Marcysiową buziunie.Te pierwsze dwa miały delikatny wzór kwiatka i były subtelne,natomiast w tych kolejnych rozmiarach nie potrafiłam wybrać takiego który by mi odpowiadał,mimo dużego wyboru żaden mi się nie podobał:/
Zupełnie przez przypadek zamawiając z allegro butelkę znalazłam tą firmę Suavinex i  to wzornictwo skradło moje serce:))) Są piękne! pastelowe kolory w stylu retro,ciekawe wzornictwo elfy,delikatne kwiatuszki,domki,roboty, myślę że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie,są to wygodne i bezpieczne produkty,bo ich oferta jest naprawdę bogata.
Uwielbiam gdy wszystko ze sobą współgra idealnie pasuje,a tutaj wszystko można do siebie dopasować
Ja zaopatrywałam się w internetowym sklepie TANIMARKET


Butelki Tomme Tippee
4 -220 ml
2  - 150 ml

Podgrzewacz

sprawdza się super na noc utrzymuje temperaturę wody,wsypuję tylko przygotowane wcześniej mleko które mam już nasypane do oto takich świetnych pojemniczków:)
Sterylizator dla mnie absolutne must have!
na spacery
Szczotka do mycia butelek

Szczoteczka do włosów i tu najlepsza okazała się Canpol mięciutka i delikatna

Wanienka ja niestety zmuszona byłam kupić tutejszą i już jest za mała:/  jaką ? same musicie dokonać wyboru:)

Przewijak na łóżeczko naprawdę fajny i wygodny gadżet

Dla mamy

Laktator mi się niestety nie przydał...ale polecam Medela i z tej firmy też polecam nakładki,są bardzo miękkie i miłe w dotyku,krem na popękane brodawki u mnie sprawdził się świetnie.


Podkłady poporodowe
Majtki jednorazowe
Duże podpaski
Tantum Rosa
Szare mydło dla mnie rewelacja!

W następnej części opiszę resztę dziś już ledwo co na oczy patrzę:)





piątek, 26 października 2012

Dziś wiem życie Cudem jest!

Za oknem pada już trzeci dzień,tak jak nie cierpię wręcz nienawidzę Irlandzkiej pogody,tak deszcz kocham lubię taką pogodę gdy nie muszę nigdzie wychodzić,siedzę otulona kocem,z kubkiem gorącej mięty.
Czytam książkę,głaszczę psa który jak tylko przestaje dopomina się łapką, co jakiś czas patrze w okno,po szybie spada kropla po kropli,na dworze szaro a ja uwielbiam ten stan...
Ukradkiem zerkam na śpiąca obok mnie Marcysie,która odłożyłam dopiero co,stwarzając kącik na sofie by była blisko mnie:)wtulona w tatusia śpi:)
Cały dzień na rękach,tulę,noszę,całuję...nie pozwalam na najmniejszy płacz...
Nie ważne że znów nic nie jadłam,że pranie i prasowanie już trzy dni czeka,teraz jest czas dla Niej...i choć chwilami złoszczę się i karce siebie,że tak nie wolno,bo za chwilę Ona będzie cięższa,a obowiązki w domu też jakieś mam! że nauczę a pózniej nie dam sobie rady,to gdy tylko otwiera oczy, ja nie mogę się oprzeć by znów ją utulić schować w ramionach,bo tak zimno u Nas...
Dziś termometr domowy wskazuje17 stopni kolejny telefon że ogrzewanie nie działa,i kolejna typowa Irlandzka odpowiedz że kogoś przyślą!
A Ona przecież taka malusia,otulona dwoma kocami! biorę jej rączki i chucham by tylko je ogrzać.
Z bezradność płakać mi się chce,nogi mam zimne,ręce lodowate! aż boje się jej tego pampersa przebrać,bo znów zacznie płakać:(
Biorę telefon...po raz kolejny,tym razem mówię że mam małe dziecko w domu! i że jeśli kogoś natychmiast nie przyślą,sama kupie grzejniki i o tyle mniej im wpłacę za wynajmem! jeszcze kilka,argumentów i za dwie godziny pojawia się przemiły Pan...
Kilkanaście świeczek zapalonych z nadzieją że choć troszkę Nas ogrzeją,ogrzewanie powoli zaczyna dawać ciepło...
Patrzę na Nią i napatrzeć się nie mogę,dziecko to taki cud....najpiękniejszy jaki życie mogło mi dać...
nie ma dnia bym nie dziękowała za Nią,nie ma dnia bym nie dziękowała że i mnie dano drugie życie...
Wciąż narzekam że nie pozmywane ,że mąż te skarpety znów na podłogę a nie do kosza rzucił,że nie lubię tej Irlandii i chcę do Polski,że włosy cienkie i układać się nie chcą...
A pózniej idę na spacer z psem w ten deszcz...Marcysia w chuście wtulona we mnie,i tak mi głupio...cholernie głupio...bo obiecałam sobie kiedyś,że jak wygram,już nigdy nigdy nie będę narzekać,użalać się na sobą...a teraz tak często o tym zapominam...
A przecież zmywanie może poczekać jeszcze dzień,skarpety niech leżą jeść nie wołają,a włosy ważne że są...
bo w życiu ważne są tylko chwile,liczy się tu i teraz,każdy dzień jest darem,każdy dzień trzeba wykorzystać,cieszyć się nim... przecież mogło by mnie być...
Dziś wiem życiem cudem jest!
Najwspanialsze życie mam!męża który mnie Kocha,dom do którego chcę się wracać,psa który ufa mi bezgranicznie,mamę która dzwoni codziennie,brata którego Kocham nad życie,przyjaciół mam najwspanialszych,których los mi daje!mleko w lodówce,pizze w piekarniku,i Ją mam! i dam jej całą miłość mą,i będę mówić jej Kocham każdego dnia,i dziękować że dane jest mi Ją mieć...i dla Niej będę tutaj tak długo jak trzeba będzie,by dać jej lepszy byt...
i Was mam!!! i też wiem że nie przez przypadek...

a Jej tysiące zdjęć robię każdego dnia....























i pizze spaloną mam:)



wtorek, 23 października 2012

Słodkooo mi tak jakoś;)


                                                                           


Nie wiem na czym polegają blogowe wyróżnienia,i nawet nie wiem czy mi się wyróżnienie należy...za tę pięć postów które raptem w ciągu miesiąca dodałam,pewnie nie...nie mniej jest mi bardzo bardzo miło!!!
i bardzo Tobie dziękuje Marlenko za wyróżnienie, za twe miłe słowa,za to że do mnie zaglądasz i odnajdujesz w mych postach siebie:)    http://alazkrainyczarow.blogspot.ie/


Teraz ja mam wytypować swoich 5,10 lub 15 ulubionych blogów...
Jednak każda blogująca osoba jak dla mnie powinna być wyróżniona,bo blogowanie w gruncie rzeczy nie jest wcale łatwą sprawą, jakby się wydawało,przeglądając setki blogów.
Blogerki wiedzą o czym mówię i myślę że nie jedna się ze mną zgodzi:)

O TO BLOGI KTÓRE WYRÓŻNIAM KOLEJNOŚĆ JEST ZUPEŁNIE PRZYPADKOWA

http://qualitystudio2011.blogspot.ie/

Bożenkę o której już był post.
Za dobre serducho,za Nasze wieczorne pogaduchy;)
Za misiaki-słodziaki które uwielbiam:)
Za to że jest:*

http://omalowaniu.blogspot.ie/

Maryś
Za wszystkie komentarze na innych blogach,które uwielbiam czytać:)
Za wsparcie w trudnych dla mnie chwilach...
Za pozytywne i szalone podejście do życia:)
Za to że mądrą i wspaniałą kobietą jest.

http://chwile-niezapomniane.blogspot.ie/

imię wstyd,wstyd tak Cię lubię i nie pamiętam
Za częste posty,które nigdy nie są nijakie...
Za pięknie uchwycone chwile słowami...
Za cudownego bloga!!!
Za to że zagląda w moje skromne progi:)


http://onamasilee.blogspot.ie/

Iwonie
Za bloga którego czyta się jak niekończąca książkę.
Za siłę którą w sobie ma.
Za pozytywną energie życiową
Za to że jest niezwykle zwykłą Kobietą:*


http://www.szafatosi.pl/

Julii
Za to że wzrusza do łez:*
Za jej poczucie stylu,i zdolność wynajdywania pięknych rzeczy.
Za to że tak często w jej postach odnajduję siebie.
Za pięknego bloga,którego nie tylko się czyta,ale też pięknie ogląda


http://wieczorzksiazka.blogspot.ie/

Adriannie
Za wszystkie recenzje którymi się z Nami dzieli
Za to że wraca do mnie,choć tyle innych ciekawszych blogów.
Za to że jesteś świetną,sympatyczną blogerką:)
Za wspaniałe komentarze:* Dziękuje


http://dookolanas.blogspot.ie/

Hani
Za to że zawsze się świetnie dogadujemy,i w blogowym świecie i Naszym forumowym:)
Za to że jeszcze będąc w ciąży,założyła bloga i tak pięknie go rozkręca.
Za to że fajną dziewczyną jest:)


http://domwherelifehappens.blogspot.ie/

Jullicie
Za to że będąc mamą czwórki dzieci,znajduje czas na blogowanie.
Za piękno które bije od Niej na odległość.
Za to że jest cudowną osobą,której nie da się nie pokochać.
Za bloga cudownego,którego kocham czytać:*

http://szafeczka.com/

Karolince
Za pięknie stylowo ubrane dziecie
Za ciekawe propozycje,dostępne na każdą kieszeń.
Za fajny modowy blog.

http://anielskisklep.blogspot.ie/

Anecie
Za piękne,cudowne anioły.
Za dobre serduszko.
Za anielską cierpliwość:*


A teraz wyróżnione blogi,wyróżniają swoich ulubionych 5,10 lub 15 blogów:)

piątek, 19 października 2012

Kiedyś znajdę dla Nas dom...

Nasz dzień w pigułce,bo zapewne trudno będzie doczytać choć pierwszą cześć;)
zapraszam na krótki film
http://vimeo.com/32802833



Ciężkie dni mam ostatnio,i absolutnie nie mam głowy do blogowania.
Tak więc wklejam zapisany post,którego nie udostępniłam.A który miał być dodany w pierwszą rocznicę Naszego ślubu.
dziś mija rok miesiąc i jeden dzień...gdy zostałam Panią W:)
za oknem pada już kilka dni,a ja wtulonej we mnie Marcysi śpiewam tę o to pieśni,które nie tylko towarzyszyły Nam na ślubie,ale też śpiewając je,pieszo pokonałam tysiące kilometrów...
Następne posty będą już Marcysiowe obiecuję;)

http://www.youtube.com/watch?v=T_OgI4MjpwQ
http://www.youtube.com/watch?v=d8nJCJHwjEg
http://www.youtube.com/watch?v=0PiZL05tv5k

Organizacją ślubu postanowiłam zająć się sama,zdając sobie sprawę że na odległość nie będzie to łatwe,wręcz patrząc wstecz lada wyczyn!jednak krok po kroku,wysyłając tysiąc maili,wykonując kilka telefonów dziennie, poświęciłam organizacji tego jakże, wyjątkowego i ważnego dnia pełen rok, dopieszczając każdy najmniejszy szczegół,zmieniając koncepcje która już była ustalona,raz kolejny...
Motywem przewodnim miała być róża,i choć róż nie lubię tak samo jak koloru różowego,wybrałam sobie suknie z motywem róży,a że nie tolerujew gdy coś ze sobą nie współgra,zmuszona sama przez siebie byłam, zrezygnować z wymarzonej sukni,albo zrobić totalny mix kwiatowy,lub też tę róże choć trochę polubić:)
a dlaczego kolor taki a nie inny, bo najpiękniejsza odmiana róży,była właśnie w tym kolorze.I nie tylko tę róże polubiłam,ale pokochałam,i jeszcze raz nawet gdybym wybrała inną suknie,ten kolor,ta róża by została!
I w tym miejscu dziękuje Kamie,za to że dzięki jej zamiłowania do tego co robi, spełniła moje marzenie,wkładając całe swe serce ♥ 
To Ona w tych całych ślubnych przygotowaniach poświęciła mi najwięcej swego cennego czasu,i to Ona przekonała do złamania sterotypów,prosząc o zaufanie...
Dziękuje Kamuś!!!
Oprócz dekoracji jaką sobie wymarzyłam,sukienki,restauracji,zespołu,chciałam by oprawa mszy świętej
była duchowa i wyjątkowa,czasem w tych całych przygotowaniach,zapominamy co tak naprawdę w tym dniu jest najważniejsze...
Zadbałam o oprawę muzyczną,wybrałam pieśni które od wielu lat towarzyszą mi w życiu.
Kilka dni przed ślubem,poszliśmy porozmawiać z kapłanem który obiecał udzielić Nam sakramentu,chcieliśmy by poznał Nas i Naszą historię.
Ceremonia zaślubin odbyła się w Sanktuarium Świętego Józefa,kościół do którego zjeżdżają się co roku tysiące pielgrzymów.Wyjątkowy pod każdym względem.


z pamiętnika młodej mężatki...

Piątek:
Godzina 7:00 a budzik dzwoni i dzwoni,przekręcam się z boku na boku,głowa mi pęka,gardło piecze,za oknem zimno ,wtulam się w Piotra dając Nam gratis kilka minut:)
marudząc pod nosem, że jeszcze tyle do zrobienia mamy!Wstajemy:/
Ten piątek miał być dniem błogiego lenistwa,a ja się zastanawiam od czego zacząć dzień.
Na pierwszy plan idzie hotel,musimy jechać po klucze,Piotr wchodzi do recepcji,ja w tym czasie witam pierwszych gości,na szybko biegamy po pokojach rozkładając powitalne ciacha i napoje.
Nagle uświadamiam sobie że jest tak zimno,a ja nie mam zupełnie nic do okrycia na jutro,szybki kierunek sklepy,nie mam czasu,kupuję więc zwykłą marynarkę...która zupełnie nie pasuje do sukni ślubnej,mam jednak cichą nadzieję ,że nie będę zmuszona jej założyć.
Następnie jadę do manikiurzystki,decyduję się na jednolity kolor i delikatny żel,kolor okazuje się beznadziejny,obiecuję sobie, że nic nie zepsuje mi dobrego samopoczucia,idę więc do pobliskiego stoiska Inglota,wybierając kolor najbardziej zbliżony do butów,które zdążyłam jeszcze odebrać od szewca.
Biegnę do kosmetyczki na próbny makijaż,który również okazuję się totalnym nie wypałem!Pani obiecuję że jutro poprawimy i makijaż i pomaluję mi paznokcie.Pasuje nie mam czasu na kolejne próby.
Dzwoni Piotr informując mnie że dojechali pozostali goście,umawiamy się więc po hotelem,tam znów na szybko, buzi-buzi kluczyk w rączkę,i dalej w drogę:)
Tym razem kierunek sala,jedziemy zawieść napoje,i alkohol.
W aucie na szybko zdajemy sobie relacje,ja ledwo co mówię,Piotr przypomina mi że muszę wziąć antybiotyk,który oczywiście został w domu!
Śmiejemy się że jak zwykle wszystko na wariackich papierach:)
Wchodzimy na sale,na której od samego rana pracuje już Kama,patrzę na nakryte stoły,i mówię do Piotra ,że zupełnie zapomniałam o wizytówkach:/ uśmiecha się i mówi to dobrze bo ja nie zabrałem aniołków;)tak więc powrót na sale gwarantowany.
Nie mogę napatrzeć się na dekoracje,która już prawie jest skończona,wciąż chodzę coś poprawiam dotykam,w między czasie tysiąc razy powtarzam że jest pięknie,że nawet sobie tak nie wymarzyłam ,jest delikatnie,romantycznie,bez przepychu,i kiczu którego nie lubię.
Ściskam Kamę, z która zdążyłam się już zaprzyjaznić w trakcie Naszych codziennych rozmów,
(wspaniałych i wielkich ludzi spotykam za każdym razem na mojej drodze)i obiecuję wrócić jeszcze dziś.
Wracamy jeszcze nie raz,nie dwa,a trzy:) nie wiem skąd w Nas tyle siły.
Cały dzień w aucie,nie mieliśmy czasu nawet zjeść.Niby wszystko było zrobione,a okazuje się,że jeszcze tyle spraw do zrobienia.
Do domu wracamy po 23:00,nie pamiętam jak się nazywam,ledwo co mówię,może i dobrze;) Piotr wydelegowany zostaje do drugiego pokoju,ale w czasie gdy biorę kąpiel zasnął na Naszym łóżku,kładę się obok i nawet nie wiem kiedy zasypiam.

Sobota

Dziś nie był potrzebny nawet budzik,oboje budzimy się około 9:00,pierwsze słowa po przebudzeniu wymawiam ledwo co przełykając ślinę:
Piotr- o co pytasz?
Ja -(dalej próbuje coś powiedzieć)
Piotr- zrobię Ci herbaty,zjesz śniadanie i wezmiesz antybiotyk
Ja -dziś Nasz Ślub Kochanie-dasz wiarę?
Piotr - no raczej! a w oczach strach;)
ahh Ci mężczyzni no raczej;)
Zjadamy na spokojnie śniadanie,łykam antybiotyk,na dworze od rana świeci piękne słońce,zapowiada się pięknie słoneczny dzień,Piotr jedzie do fryzjera,a ja zabieram psa na spacer,po drodze zachodzę do przyjaciółki która mieszka blok obok,pukam w okno patykiem;)mieszka na parterze,wystawia głowę z farbą na głowie,i patrzy na mnie dziwnie,pyta czy dobrze się czuję,odpowiadam że nie bardzo,bo angina wciąż daje się we znaki,Ona się uśmiecha i mówi Boże Ty w ogóle pamiętasz że masz dziś Ślub,i jesteś dziś Panna Młodą?tym razem ja patrzę na Nią dziwnie,odpowiadając że oczywiście,Ewelina śmieję się i mówi wiesz która godzina?że tak spokojnie sobie spacerujesz z psem,oczywiście że wiem! mam jeszcze mnóstwo czasu!
I tak o to miło zaczyna się jeden z piękniejszych dni w życiu człowieka:)
Wracam do domu,Piotr też już gotowy fryzura pozostawia wiele do życzenia,widząc moją minę, obiecuje że je jakoś ułoży...No ja myślę odpowiadam inaczej się wycofuje:)
Pakujemy się do auta,i prosto do kościoła,czeka mnie jeszcze spowiedz-tak tak...przy pierwszej spowiedzi nie dostałam rozgrzeszenia;)
powód mieszkam z narzeczonym...
Tym razem spowiedz przebiega bezproblemowo ksiądz podpisuje karteczkę i życzy wszystkiego dobrego na  Nowej Drodze Życia.Uśmiecham się i grzecznie obiecuję wrócić o 16:00
Wracamy do domu ja idę pod prysznic,a Piotr jedzie wykąpać autko;)
Po kąpieli jadę do kosmetyczki pakując do torby swoje kosmetyki, proszę ją by nimi mnie umalowała,bojąc się że znów coś może pójść nie tak,kosmetyczka pyta mnie czy jestem pewna,a ja odpowiadam że tak i na twarzy mej pojawia się delikatny makijaż w którym ja czuję się doskonale.
Maluje jeszcze paznokcie,i kolor wygląda teraz znacznie lepiej.Póki co wszystko idzie zgodnie z planem.
Zaraz po makijażu fryzjer i układanie fryzury.
Tutaj już nie jest tak łatwo,rozpoczyna się ostra konwersacja, między mną a moim wspaniałym szanownym Dareczkiem,który ma swoją wizję,a która zupełnie różni się od tej pierwotnie ustalonej,mówię mu że pójdę tak jak stoję jak będzie dalej wymyślać,po kilku miłych tekstach typu...
Darek-Paula Tobie i tak już nic nie pomoże,zaufaj Dario a On z tych piórek zrobi czary mary:)
Ja-Dario tak wiem,czujesz się zażenowany mając taką gwiazdę na pokładzie:)
Na jego szczęście fryzura mi się podoba,i nawet obiecuję nie umyć głowy:)
Czekam jeszcze na kamerzystę który się spóznił,i z Maciejem fotografem jedziemy do domu.
Kiedy wracam do domu,wszyscy już na mnie czekają,świadkowie,druhny,rodzice.Spoglądam na zegarek jest 15:00 kilka minut spoznienia,na szczęście mam tylko sukienkę do założenia i mogę wychodzić!
Zaraz zaraz gdzie jest Piotr?Piotr zamknięty w drugim pokoju,wystawia głowę przez drzwi,a ja słyszę tylko nie podglądaj jeszcze nie wolno!:)
Łykam antybiotyk,który popijam red bulem(tak wiem bardzo mądrze) Zakładam sukienkę w minutę,i czekam na Piotra.
Kamerzyści na zmiane, każą Nam powtarzać kilka razy,tę samą czynność,i nagle do pokoju wpada mama,informując Nas że zaraz nigdzie nie zdążymy!i czy to filmowanie musi tyle trwać;)
Ja nieświadoma upływu czasu,odpowiadam spokojnie-mama wyluzuj mamy czas.
Czasu jak się okazuję nie mamy już wcale!bo mama już naprawdę zdenerwowana, patrzy na mnie i mówi wiesz która jest godzina?
nie a która pytam?
15:40 !oho...
Ślub zaczyna się o 16:00 a przed Nami jeszcze błogosławieństwo.
Do pokoju wchodzi mój przyszły mąż a ja na nowo się w Nim zakochuje-wygląda pięknie!
Klękamy ja już łzy w oczach,Piotr zestresowany jak nigdy wcześniej,patrzę na mamę i już nie ma mowy o płaczu,jej mina i szybkie błogosławieństwo wywołują stres na wszystkich zgromadzonych,mama myśli tylko o tym że nie zdążymy!
Błogosławieństwo przebiega w ekspresowym tempie,wszyscy już są myślami w kościele,jest za pięć szesnasta...
Chwytamy się za ręce,i kierujemy do wyjścia,nagle przypominam sobie że nie mam dowodu!
Wprowadzam jeszcze bardziej nerwową atmosferę,biegając w kiecce po całym domu:) Jest dowód krzyczy mama! dodając że z Nami to tak zawsze;)
Prawie że zbiegamy ze schodów,prawie bo ogranicza mnie suknia;) ja dalej zero stresu,pytam Piotra z rogalem na twarzy, czy zdaje sobie sprawę że już jesteśmy spóznieni na własny ślub:)
Na dole czeka Nas miła niespodzianka,sąsiedzi machają do Nas z okiem,inni siedzą na ławkach,krzyczą że wyglądamy pięknie,życzą wszystkiego dobrego,jest Nam cholernie miło...
Wsiadamy do auta,ja jeszcze na szybko tłumaczę gością by wszyscy jechali za Nami.
Piotr prowadzi ja siedzę obok,w połowie drogi uświadamiam sobie że nie jadą na za Nami kamerzyści,mówię do Niego że mieliśmy na nich czekać,próbujemy się do Nich dodzwonić bez skutecznie.
Szlag szlag zgubiliśmy ich,a Oni nie znają Kalisza:/ Piotr pociesza mnie mówiąc Kalisz nie Paryż :) trafią!
W radiu Anita Lipnicka -kiedyś znajdę dla Nas dom- ja naglę odzyskuje głos i śpiewam tak głośno,że ludzie oglądają się za Nami na ulicy:)
Magia chwili...
Dojeżdżamy pod kościół.Jest godzina 16:06 ,wszyscy już oczywiście na Nas czekają,łącznie z księdzem...
Spoglądam na stojącą z boku Ewelina której uśmiech mówi a nie mówiłam:)
Ja nadal zero stresu-teraz stwierdzam że faktycznie coś ze mną nie tak!
Za to Piotr nadrabia!najpierw muszę mu przypomnieć,aby otworzył mi drzwi,potem żeby pomógł mi wyjść z tego jakże wielkiego auta:)o dziwo nie krzyczę jak na zwykle to bywa w moim przypadku,a z uśmiechem na twarzy,wcale nie sztucznym Broń Boże:) mówię grzecznie-Drzwi-Rączka-Welon-Stoisz mi na trenie:)
Po raz pierwszy widzę Nasz orszak ślubny,druhny i druhów którzy prezentuję się Pięknie.
Juleczka czeka już również z obrączkami,mówiąc co tak długo?ciężkie te obrączki:)
Kamerzyści w dalszym ciągu nie dojechali,zaczynam się martwić,ksiądz mówi że nie możemy już czekać,bo zaraz po Nas jest kolejny ślub,biorę go na litość prosząc o dodatkowe dwie minutki,czym zostaję przez księdza skarcona,mówi nie Oni są tu najważniejsi...
No nic ruszamy przecież nie może być idealnie:)
Idąc u boku Piotra czuję się taka lekka,to tak jakby czas stanął w miejscu.
Dochodzimy do ołtarza,i nagle budzę się z zadumy,pierwszą ławkę zajeli teście,choć kilka razy mówiłam że druga ławka jest dla Nich!druhny nie wiedzą gdzie usiąść,Kama gdzieś zgineła,podchodzę więc grzecznie i szybko robię porządek!:) Panna młoda czuwa nad wszystkim!
Zaczyna się ceremonia,ksiądz mówi cudowne kazanie,patrzymy na Niego jak w obrazek,trzymając się mocno za ręce,w tle słychać chlip chlip...spoglądam na prawo,moje druhny wycierają łzy...spoglądam na Piotra,ale jestem gdzieś poza jego zasięgiem,tak zestresowanego go nigdy wcześniej nie widziałam...Nasza chwila...Nasz czas...Nagle uśmiecha się do mnie i stres spływa z Niego.Bo zaczyna się rozglądać na prawo i lewo,śmiać mi się chcę,ale zachowuję powagę do czasu...
Chór śpiewa,tak pięknie że ciarki mnie przechodzą a łzy szczęścia same lecą mi po policzku.
Ksiądz zaprasza Nas na środek,i każe powtarzać słowa przysięgi,Piotr mówi tak komicznie że nie wytrzymuje i wybucham śmiechem!Uspakajam się na chwilę,po czym znów ogarnia mnie ten kretyński śmiech!jestem na siebie zła i przywołuje w myślach do porządku,jest o tyle żle że nie potrafię wydusić z siebie ani słowa:)
Ksiądz również uśmiech od ucha,mówi szeptem spokojnie musimy to skończyć,no chyba że się rozmysliłaś:)
wkładam sobie bukiet w nos!
A w głowie jedna myśl nie dam rady,nie dam rady...
Ledwo co wypowiadam słowa przysięgi raz po raz zatrzymując się na chwile,nie tak sobie wyobrażałam tę chwilę:) miały być łzy ,spojrzenie prosto w oczy,tymczasem co spojrzę na Piotra chcę mi się śmiać jeszcze bardziej:)
W końcu się udało! ksiądz błogosławi Nas dziękując za miłe chwile...

a tak było na kilka dni przed ślubem


biegniemy do mety:)




jest i On Dario Super Star;)



jeszcze w domu




jeszcze tylko buty i w drogę



tuż przed...



mój mąż jak zawsze ciekawy świata:)



jak widać wciąż bez stresu:)





 zostaliśmy mężem i żoną




a kuku









a to już na sali





toast

pierwszy taniec

i buziaczek:*


wyginam śmiało ciało:)



a po północy pyszny tort



i kilka zdjęć z pleneru





miłość uskrzydla:)





zdjęcia wykonał Maciej z www.wed.com.pl
dekoracje wykonała dla Nas Kama z http://wsiodmymniebie.pl/

a teraz jest Cud Nasz :* PROMYCZEK MALUSI :*




MARCYSIA