poniedziałek, 24 września 2012

Wyprawka część 1

Miało być o modzie, Marcysi i, choć szafa pęka w szwach, ulubionym strojem małej M są pajacyki:) a ja jako mama, chcę ,by było jej najwygodniej i zupełnie bez żalu, odkładam do worka kolejne nie założone ani razu ubranka.
Miały być zdjęcia, miałam nie pisać, bo nie lubię i nie wychodzi mi to zbytnio. Ale, póki Marcysia nie podrośnie, będę pisać tak jak umiem o wszystkim i o niczym, o dniu Naszym codziennym.

Teraz przez kolejnych kilka postów opiszę Marcysiową wyprawkę, na prośbę kilku przyszłych mam :)
Dziś na patelnie pójdzie wózek ,pierwsza Marcysiowa fura!:) a z tą furą było tak...
oj córuś córuś...bój się Boga ,nie wolno ,nie wolno i jeszcze raz nie wolno, kupić wózka, zanim dziecko się urodzi.... ile ja się nasłuchałam z każdej strony czego nie wolno, co wolno, wiele pocieszających słów, że zapewne coś się stanie, bo już tyle rzeczy kupiłam, a przecież do siódmego miesiąca nie można ! Broń Boże !
A ja przekornie przez cała ciąże, a dokładnie od 3 tygodnia ciąży, gdzie kupiłam pierwsze body dla małego Promyczka, który się pod moim sercem dzielnie rozwijał :)
Body, do którego drżącymi rękoma, pakuje test ciążowy, na którym widnieje napis mamo i tato kochajcie mnie i daje tacie Marcysi jako prezent Mikołajkowy...
kupuje ,składam i układam do szafy i komody zakupione Marcysiowe ubranka.
To dopiero początek siódmego miesiąca, a wyprawka już jest skompletowana...ignoruję przesądy, wierzę w to, co chce wierzyć, troszkę tęż na przekór sobie! motywuję samą siebie do pozytywnego myślenia.
Wózek faktycznie był kupiony bardzo wcześnie, bo już w czwartym miesiącu ciąży. 
Dlaczego?
Bo była, to limitowana seria i jak na stronie sklepu zobaczyłam, że jest wysprzedaż nie chciałam czekać ani chwili dłużej, teraz wiem że była to dobra decyzja, gdyż miesiąc pózniej wózka już w sprzedaży nie było!
Wybierając wózek, braliśmy pod uwagę jego wagę i wielkość, w związku z tym, że mieszkamy w starej kamienicy, z wąską klatką schodową typowy wózek nie wchodził w rachubę.
Wybieraliśmy między bugaboo i stoke. 
Bugaboo - lekki,super się składa,fajne kolory, same pozytywne opinie od użytkujących mam, ale mi osobiście nie podoba się gondola, choć gdybym nie znalazła Naszego zapewne na niego byśmy się zdecydowali.
Stoke, natomiast , mimo że podobał mi się bardzo i chętnie bym, nim Marcysie powoziła niestety jest za wysoki na moje 158 cm wzrostu ;)
Tak, więc wózek, który wybraliśmy jest w moim ulubionym kolorze, waży całe 9 kg, super sprawdza się w terenie, na trawie, na piasku, mogę go prowadzić jedną ręka, w drugiej trzymając psa na smyczy.
Jedyny minus, to składanie, jak mam z tym straszny problem! :/ jeszcze ani razu mi się nie udało i zawszę pod ręką jest mąż,  który robi ,to za mnie ;)
Ale ma większość plusów niż minusów ,jeden największy obaliłam zabobon!

Marzec 2011 spędzam urlop w Irlandii ,nie chcę latać samolotem, boję się, że może się coś stać w trakcie lotu...zapraszam ,więc do Nas moją mamę ,sąsiadkę i sąsiada z Polski...
wózek stoi już na szafie...nie ma miejsca w tym Naszym wielkim mieszkaniu by go schować...
Co ja, im powiem, przecież znów się nasłucham, że na wózek jeszcze mam czas... że wózek to dopiero po porodzie... łzy mi płyną, bo znów ogarnia mnie ten paniczny strach,że mogę stracić moje dziecko...nie z powodu wózka tak po prostu...bo natura chciała...Idę do pokoju patrzę na ten wózek i mówię w myślach rozwija się we mnie silne i zdrowe dziecko, wyobrażam sobie jak spaceruje po parku a wózku słodko śpi Ona ,staram się myśleć pozytywnie ,choć to takie trudne...każde kolejne usg ,nie sprawia mi tyle radości jak innym matką ,ja ze łzami w oczach kładę się na łożko ,a nogi trzęsą mi się jak galareta...
patrzę na twarz lekarza i czekam aż powie serduszko nie bije... nie,nie mówi - mówi za to proszę jakie zdrowe dziecko ,jak macha do mamy rączka! tu jest nosek ,tu są oczka...a to słyszy Pani serduszko bije... nawet te słowa nie dodają mi otuchy...dopóki jej nie ujrzę, nie utulę, nie będę się cieszyć.
Ciąża nie była dla mnie stanem błogosławionym, czekałam na poród odliczając, dni godziny, modląc się każdego dnia o pozytywne rozwiązanie. Ciąża była dla mnie cudem, i największym darem jakim mogłam dostać od życia.
Wzruszałam się i cieszyłam, gdy dziecko kopało mnie tak że musiałam przystanąć na moment,
płakałam wtedy kiedy bolała mnie głowa, kiedy nie mogłam chodzić z bólu bo dziecko naderwało mi więzadła...nie płakałam bo bolało, płakałam bo wtedy lekarz mówił, że to zdrowe i silne dziecko!
Płakałam dużo...i nie zawsze były to łzy radości...panicznie się bałam że w każdej chwili mogę ja stracić...
Rodziłam trzydzieści godzin w tym szesnaście ze skurczami co minutę...Bólu jaki przeżyłam nie da się opisać...płakałam tylko wtedy kiedy puls Marcysi spadał...lub wtedy kiedy inwazyjnie ją badali, mój ból znosiłam dzielnie, ale jej doprowadzał mnie do szlochu...
Nie płakałam kiedy się urodziła, brakło mi już łez, płakałam Ona mój malusi Promyczek :*
Dziś płaczemy razem ja i Ona...ja płaczę ze szczęścia ,mam ją tule do serca,całuje...Uwielbiam ją jest taka moja ,idealna, wspaniała,wymarzona, wyśniona. Moje dziecko...Mój Cud!
Ona bo chcę na ręce,chce być tulona i rozpieszczana,a ja tulę,noszę, przecież to tak nie wiele, choć czasem ręce cierpną, a ja znów od rana nic nie jadłam.
Ubieram ją na spacer ,na który szykujemy się już drugą godzinę  ,przebieram po raz trzeci, bo to się ulało, bo to się dziecie posiusiało, przebieram bo słońce zaszło i zaczęło padać...siadam zrezygnowana ,i czekam ,aż przestanie padać.
Jak tylko Marcysia przestaje płakać, to piszczy pies bo on przecież też chce iść na spacer ,tłumaczę że teraz zostaje a ja  idę tylko z Marcysia, jak tylko padać ten holenderski deszcz przestanie!
Wychodzi słońce szybko ubieram Marcysie ,która znów nie szczęśliwa z tego powodu zaczyna płakać,  otwieram drzwi które złośliwie mi się zamykają, wpycham psa do domu, który sprytnie się wymyka i już jest na dole.Wracam więc po smycz, zakładam mu i mówię ,że jak będzie mnie szarpał, jest to jego ostatni spacer, patrzy na mnie błagalnie, zupełnie jakby chciał powiedzieć tak tak oczywiście będę grzeczny ;)
Idziemy w stronę parku, w jednej ręce wózek, w drugiej ręce pies ,który już zapomniał o mojej grozbie i szarpie mnie na prawo i lewo! przeklinam pod nosem ,zerkam w szybę sklepową no tak ,o makijażu mowy nie było, ale, żeby się nawet nie uczesać?:) śmieję się do siebie, kiedyś nawet śmieci nie wyszłam wyrzucić bez pełnego makijażu!
W parku spuszczam psa dla świętego spokoju ,biegnie chwilę przy mnie...chwilę bo po chwili już go nie ma!
wołam i wołam a tam taka góra ja z wózkiem, Boże Kochany myślę już po psie, pcham wózek pod tę górę Marcysia się drze bo jej smoczek wypadł, kalosze jakieś śliskie na tej trawie ,czy mówiłam już że albo spacer z psem albo z dzieckiem! zaczyna padać,ja coraz bardziej mokra,próbuje wejść na tę górę, zamiast do góry zjeżdżam w dół, zapieram się nogami i po chwili siadam na trawie, pies radośnie podbiega myśląc że to taka zabawa, wskakuje na mnie liżąc mokrym językiem po twarzy.
Skacze do wózka ,jakby chciał zobaczyć czy Marcysia aby na pewno w nim jest 
Wracamy do domu, on znów mnie ciągnie na prawo i lewo, szarpie bo psa zobaczył...
Ja obiecuję sobie, że ostatni raz, go na ten spacer zabrałam, aż do dnia następnego, gdy patrzy na mnie tymi wiernymi oczami ,że ja z Marcysią wychodzę.
Ciemna noc On śpi na moich nogach, Marcysia na rękach, a ja Dziękuje Bogu za każdy taki dzień...
Przecież mogło by mnie nie być, mogłoby jej nie być...

Wózek Silver Cross Surf i ta moja góra,po prawej...





Czort - Juicy Boy


 tutaj wózek w wersji z fotelikiem maxi-cosi pebble , szybka wersja na zakupy,lub krótki spacer


Marcysia po spacerku



36 komentarzy:

  1. Hahaha no cudownie. Cudna historia. Tez mamy takich podobnych mnostwo. Tez mamy psa, ktory patrzyl tak na mnie smutno jak go nie zabieram. Teraz juz nie patrzy smutno, bo jest w podeszlym wieku:) i mu sie nie chce ze mna spacerowac.
    Ja z kolei dokonywalam wyboru miedzy bugaboo a uppababy. Zdecydowala wielkosc koszyka pod spodem:) Potrzebowalam, zeby byl duzy i pojemny. Wybralismy uppababy ( nie wiem czy macie te wozki u was) i to byla swietna decyzja! Kolejnemu dziecu bardzo w nim wygodnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) chyba nie ma tego wózka u Nas:/ bugabbo i tak ma super kosz,torbe,mój nie ma żadnej!tylko taki mały koszyczek,więc o większych zakupach ani mowy,ale naprawdę te wszystkie co miały wszystko były za duże i za ciężkie,z tym ledwo co wchodzę po tych stromych i wąskich schodach...nawet szukamy domu...tylko ceny jakieś z kosmosu:(

      Usuń
  2. Historia bardzo bliska memu sercu. Też się bardzo bałam /a właściwie boję, bo jeszcze się nie rozpakowałam/, a wózek stał u nas od 6 miesiąca. Chowaliśmy go jak przyjeżdżała rodzina... Po przeczytaniu tego postu nabrałam nadziei, że za chwilę juz wszystko będzie ok.
    Dzięki, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie będzie:)teraz to już meta! szybki poród i potulisz Lili:)
      w przesądy wierzyć nie można, bo naprawdę człowiek by zgłupiał!
      Trzymam kciuki:) i już się Lili doczekać nie mogę!
      z tego co widzę będzie miała wiele wspólnego z Marcysia:)
      bedzie fajnie sie wymieniać doświadczeniami!

      Usuń
  3. Rozbawiła mnie ta historia ze spaceru. Rozbawiło mnie to życie Twoje:) Z maleńkim człowiekiem, psem i resztą domu! Ale to jest cudne właśnie w życiu, codziennie uśmiech na twarzy choć czasem przez łzy, mimo zmęczenia i rezygnacji takie życie jest piękne!!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie mimo tych chwil gdzie przeklinam cały świat,Warto Żyć,życie jest piękne...tylko szkoda że tak często o tym zapominamy!
      u Nas wiele zabawnych historii z psem w tle;) i życie me też całkiem do śmiechu;)
      Ściskam!

      Usuń
  4. Paulinko, pamiętam te Twoje rozterki i pamiętam, jak dodawałaś mi otuchy jak się martwiłam często. Masz już swój cud obok siebie, teraz my czekamy na nasz! Całuski ogromne! ps. wózka do tej pory nie kupiliśmy, ale nie ze względu na przesądy chociaż wiem, że mojej Mamie nasze zakupy przed narodzinami się nie podobały a jak usłyszala, że Teściowa kupiła buciki dla Mikołaja to łapała się za głowę -> bucików jeszcze nie przyjęłam...;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu ja sama wiesz jak narzekałam,jak się bałam przeżywałam...Ty z ciąża byłaś troszkę za mną,więc mogłam Ci spokojnie zapewniać że nic złego się nie dzieje:) i widzisz zaraz będzie Twój M:) dla mojej Marcysi:)
      doczekać się go już nie mogę!
      muszę Ci numer podesłać co byś mi szybko dobrą nowinę napisała!
      a ją Swiatu ogłosze!:)hahaha

      Usuń
  5. Zdjęcie, gdzie Mała ziewa jest boskie!!! Jest taka śliczna i maleńka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje:* mi się już taka duża wydaje,a na zdjęciach jest jeszcze większa:)
      ale cały czas malusia ma 56 cm;) i waży teraz coś okolo 4500 kg,więc na dobrą sprawę takie dzieci się rodzą;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Cudnie piszesz Paulinko, czuję się jakbym tam byla;) ja też każdą wizytę u lekarza przeżywałam strasznie... ale na szczęście w naszym przypadku wszystko się pięknie ułożyło;)teraz tylko się cieszyć tymi chwilami :*

    Marta W.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle się wplotło tu wątków, że nie wiem od czego zacząć, czytałam kilka razy (faktycznie czcionka trudno się czyta, ale dałam radę) I tak... Doskonale pamiętam ból porodu i tych kilkadziesiąt godzin na sali w tym naście ze skurczami co chwilkę, i zapłakałam dopiero na słowa "ma pani syna", oj było to jeszcze na początku akcji GW "rodzic po ludzku", to znaczyło wielka loterię u nas co do sposobu traktowania i matek i dzieci przez połozne, personel i samych lekarzy w polskich szpitalach. Może i bolało, może to i był największy ból, ale nie oddałabym tego nie zamieniła za nic, bo to co dało mi maciezyństwo, to co dał mi syn - to są największe ze szczęść jakie moga spotkac na ziemi człowieka. Nie zapominam o tym, mimo, że czas wiele wspomnień zaciera. Ale czytając takie wpisy (niby o wózku) wspominam tym bardziej, im więcej czuję między literami, że jest tak dużo MAM, którym ta radość jest dana i jak One / WY / Ty potraficie tym się cieszyć, epatować, mówić "Patrz to JA, teraz jestem, teraz jestem SZCZĘŚLIWA"
    I dalej... Co tam te wszystkie zabobony. Sekret zycia polega na tym, że wbrew wszystkiemu DZIEJE SIĘ TAK JAK CHCEMY, tylko nam nie zawsze wiary starczy by nie zapominac o tym, czego CHCEMY ;)
    A jeszcze... Bym zapomniała, bo przecież samo to, że TYŚ przezwyciężyła chorobę, że dałas jej pstryczka w nos to przeciez najlepszym dowodem jest, że tak chciałaś! I co ja Ci mam powiedzieć dziewczyno :) "ciesz się" jak widzę, że z ciebie radość kipi z siłą Niagary... Ja tylko siedzę z boku i zarażam się tym kipieniem, i sama mam dzień przepełniony radością, przez ten Wasz pryzmat!!!
    Amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa, p.s. myśmy się nosili na rękach i w "chuście" a na spacery w torbie, więc wózek stał w kuchni i był po to tylko, żeby młody patrzył co robię w tej kuchni, bo niby był ale zupełnie niepotrzebny :D

      Usuń
    2. Maryś bo ja już tak mam,że jak coś mówie to nigdy nie kończę bo zaraz mi się przypomni i na szybko chcę to powiedzieć,z pisaniem to samo,jak już mam coś napisać to się chora robię;)ale jak już zacznę to bym chciała o wszystkim na raz!olaboga:)
      wiesz chustę mam i kurcze nie wiem czy dobrze tam tą moją Marcyśkę wkładam:/ chodzi mi o głowkę tak jakoś mi wystaje:p jutro męża poprosze by zdjęcie zrobił i pokaże na blogu,ale faktycznie świetna sprawa bo ostatnio nawet udało mi się poprasować;) i coś zjeść!
      Jeśli chodzi o chorobę...oj to nie na bloga,ale Ona miała przekaż i może głupio to zabrzmi,ale ... nie no nie napiszę tego żeby złego nie przyciągać...w każdym bądz razie,miło ten okres wspominam! czas leczenia,był piękny i taki radosny...
      resztę mogę Ci kiedyś prywatnie opisać,jak będziesz miała ochotę mojej historii poczytać;)

      Usuń
    3. To ja przepraszam, że o tym wspomniałam, bo mi to od wtedy od wpisu u Julii wciąż siedzi w głowie, za plecami taki nomen-omen.
      Ale zostawmy! Ja mam z tym pisaniem, komentowaniem, BA, nawet z mówieniem, bo ja piszę tak jakbym mówiła, szybko, chaotycznie i wszystko na raz bym chciała za raz :)
      Ale myśmy nawet nie mieli takiej chusty jak to są teraz, ja sama robiłam młodemu, bo ja sie na murzynki zapatrzyłam i nosiłam go przy sercu i ON był cały szczęśliwy... Wszystko w ten sposób można robic z dzieciaczkiem, a dodatkowo to ONE lubią być takie STULONE, takie zamotane, jak w brzuszkach naszych, tam tez zwinięte w kłebuszek z biciem naszych serc kołysane były, i jak wychodzą bezbronne na świat to z ich potrzeb niewiele się zmienia :D :D :D
      A jeszcze jest (ale nie wiem czy na zielonej wyspie), ale na pewno na wyspach brytyjskich taka CUDOWNA dziewczyna, Polka, która od amerykanek kupuje (to się nazywa chyba dystrybucja) kliknij w nazwę: COZYCOCOON
      To są niesamowite "spiworki" po prostu zniewalające (omotują i maleństwo bezpiecznie śpi sobie) Ja takie podobne nam szyłam, ale wy poszukajcie ;D

      Usuń
    4. Maryś,zle mnie zrozumiałaś,nie przepraszaj bo nie ma za co! ja bym mogła o tym pisać;) bo ten okres bardzo miło wspomninam! wiem że to może dziwnie brzmieć,ale tak musiało być ...dobrze się stało,bo otworzyło mi oczy na pewną wtedy ważną sprawę...tylko nie chce na blogu pisać,bo zaraz mi się kojarzy jak to w mam talent...każdy o chorobach opowiada,lub jaką miał sytucacje ciężka w życiu,i popularność mu rośnie...
      o tym ja z Tobą chętnie na priv popisze:) jak tylko będziesz mieć ochotę:)
      Już patrzę na te kokonki:)tylko czy aby moja Marcysia już nie za duża???

      Usuń
  8. No mi też historie tego typu nie są obce ;-) A przy trójce dzieci to nawet i czasem bardziej skomplikowane ;-)) Paulina, dlaczego ty ciągle piszesz, że dobrze nie piszesz?? Bardzo ciekawie piszesz :-) i umiesz to robić!! I pisz pisz a ja będę czytać :-) z przyjemnością :-) Marcysia boska! To zdjęcie jak ziewa.. mam prawie identyczne! znaczy moja córka najstarsza! jak znajdę to Ci wyśle! dosłownie identyczne :-)) A piesek to taki niepozorny.. nie widać, że taki łobuziak :-) Wózek super :-) My miałyśmy Uppababy jak Julitka :-) Dla mnie super był :-) Pięknie wyglądacie obie na tych zdjęciach :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko z ręką na sercu,nie umiem! a błędy i przecinki muszę sprawdzać,bo aż wstyd jakie czasem gafy robię!ja zawsze szybko na już,chaotycznie bez składu...w szkole same pały miałam;)
      ale żeby blog nie umarł będe pisać,bo chcę z Wami w tym wirualnym świecie jeszcze pobyć:)dobrze mi tu! o tak!:))) zdecydowanie:)))
      Ściskam!:)

      Usuń
  9. Oj to ja jeszcze lepsza bylam,bo zakupy zaczelam jeszcze planujac dziecko i oczekujac az sie dowiem ze jest...Pierwsze buty przywiozlam zza oceanu gdy miala kilka milimetrow,a wyprawka typu wozek,meble jakos w okolicach 20 tyg.:) Wozek,bugaboo,i gdybym miala wybierac jeszcze raz,na pewno bylby ten sam.
    Drzalam przez chwile,a to dlatego,ze musialam zrobic rtg w ciazy.Na szczescie bylo mi dane urodzic fantastyczne,zdrowe i madre dzieciatko:)
    A to zamieszanie przy spacerach pamietam,pamietam:)Potem bylo juz coraz lepiej

    OdpowiedzUsuń
  10. :) i widzisz jak sie wszystko dobrze skonczylo!jakie szczescie ,teraz biega kolo Ciebie:)
    Tutaj kazda matka ma bugaboo wiec mi sie juz strasznie opatrzal;)ale absolutnie wiem ze jest rewelacyjny,i gdybym swego nie znalazla pewnie bym go kupila;)
    wiesz My przed slubem,robilismy maly remont pokoju;) a ja juz podswiadomie sciany na pudrowy roz pomalowalam;) i biale meble kupilam... a to bylo w czerwcu,a w listopadzie dopiero w ciazy bylam;) i te rozowe sciany ! trzeba myslec pozytywnie i przyciagac to co chcemy przyciagnac!tak jak The Secret czytalas?

    OdpowiedzUsuń
  11. ja tez sie zastanawialam nad bugaboo, ale jak go ozbaczylam w sklepie to sie okazalo,ze jest wlasnie bardzo niski i nie wyobrazalam sobie schylac sie do niego non stop i dlatego zwyciezyl stokke, ale w sumie do konca nie wiedzialam co w koncu kupie i p wyjsciu ze szpitala dopiero mloda dostala wozek:)podobaly mi sie jeszcze mima, ale nie ma ich chyba w pl narazie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Mima są w PL :)
      No fakt mój Bugaboo jest dość niski ale i ja nie wysoka więc tragedii nie ma :)

      Usuń
  12. Pięknie piszesz, dobrze się Ciebie czyta. Ja miałam podobne rozterki, na szczęście są już dawno za mną. pozdrawiam mama Matyldy

    OdpowiedzUsuń
  13. Wózek super! Dlaczego wcześniej nie spotkałam się z tą marką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce mało popularna firma,tylko w jednym sklepie widziałam dostępne i cena z kosmosu bez gondoli ponad 4400 pln !!!
      nic straconego bugabbo jest super! na pewno będziesz zadowolona:)

      Usuń
  14. My też wózek wcześnie kupiliśmy, pomimo gadania że tak się nie powinno bo to źle wróży czy coś.. I chyba nawet w podobnym "ciążowym wieku" miałyśmy całą wyprawkę gotową ;) A o tych przesądach to niech sobie gadają, wpuścić jednym uchem a drugim wypuścić. Pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://onelittlehappiness.blogspot.ie/28 września 2012 10:10

      Dokładnie co ma być to będzie, i na pewno zakup wózka tego nie zmieni;)
      ja uważam że dobrze wcześniej wszystko skompletować,pózniej ledwo już chodziłam:/ i nie miałam sił na rajdy po sklepach;)
      Pozdrawiamy również:)

      Usuń
    2. ja z zabobonami miałam podobnie jak Ty - kupowałam wszystko bardzo wcześnie, na przekór przesądom. i co? i nic! ;))

      Usuń
  15. Widzę że dopiero zaczynasz przygodę z blogowanie :)
    To tak jak ja :)
    Masz śliczną córeczke :)
    Zapraszam do mnie:

    http://stylishmammy.blogspot.ie/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://onelittlehappiness.blogspot.ie/1 października 2012 01:59

      Dziekuje:) oj tak zaczynam zaczynam,czas pokaze co dalej;)
      a do Was juz zagladam;)

      Usuń
  16. Cudnie się czyta :)Ja wybierając wózek zwracałam uwagę na wymiary i wag, bo jestem "malutka", chyba podobnie do Ciebie :)Ja ze wzgledu na moje wymiary i synka też miałam cc.

    OdpowiedzUsuń
  17. Miało być bez "też". Bo ty dzielna rodziłaś SN :)

    OdpowiedzUsuń
  18. http://onelittlehappiness.blogspot.ie/10 października 2012 05:51

    no ja niestety naturalnie....ale poród ciężki i o mało życiem nie przypłaciłam...tak mnie męczyli a ja też do cesarki się tylko nadaje///
    bo i mała i chuda:/
    ale już po wszystkim:* Dziecko wynagradza wszystko;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja się przyznam, ze przed ciążą ważyłam mniej niż Ty :/Więc jak mnie zobaczyli to powiedzieli ze max 2700 dziecko urodze a jak większe to cc. I tak było. Ale tak jak piszesz dzidzia wszystko wynagrodzi :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze
to dla Was i dzięki Wam tu jestem.